Puchar jest nasz!

Choć zostaliśmy już sprowadzeni na ziemię przez ligowe realia, nikt nam nie odbierze jednego - Puchar jest nasz! Kto był na Narodowym, ma co wspominać do końca życia. Kto nie był, niech żałuje.

W drodze na mecz podróżujący zarówno samochodami, jak i pociągiem mogli zaobserować na wylotach z Krakowa oraz w okolicznych miejscowościach liczne malunki na ścianach zagrzewające do dopingu i walki w Warszawie, przygotowane przez kolegów z Wisła Graffiti.

Zarówno na trasie (awaria pociągu) jak i na wejściu na stadion nie obyło się bez pewnych problemów, które udało się jednak przezwyciężyć i mogliśmy rozpocząć rozkładanie tego, nad czym pracowaliśmy przez ostatnie tygodnie.

Szczegółów meczu nie będziemy już przytaczać, opowiemy natomiast troszkę o tym co działo się na trybunach. Same przygotowania do finału były dla nas niezwykle intensywne. Myśleliśmy, że przygotowania do obchodzonego zeszłej jesieni 20-lecia UW to był ciężki okres, ale jednak to był chuj przy tym co się działo teraz. Wcześniej zapominaliśmy jak wyglądają nasze rodziny, teraz zapominaliśmy również co to znaczy spać ???? Ale Panie, Panowie - było warto.

Na wejście piłkarzy odnieśliśmy się do naszej wspaniałej, bogatej historii. Górna trybuna podniosła kartony układające się w hasło “Wisła!”, między piętrami zawisł transparent “Zdobywcy pierwszego pucharu”, a na dole pojawiła się sektorówka przedstawiająca 8/11 zwycięskiej drużyny z 1926 roku. Połączenie dolnych i górnych sektorów wyszło niemalże idealnie. Reszta pierwszej połowy upływała pod znakiem ciągłego, gorącego dopingu z sektorów krakowskiej Wisły.

Zaraz po przerwie kontynuowaliśmy show, tym razem prezentując oprawę z wizerunkiem mitycznego Atlasa w czerwonej, wiślackiej szacie trzymającego na swych barkach swój cały świat - czyli naszą kochaną Białą Gwiazdę. Kibice Wisły bowiem to fundament tego klubu. Myślimy, że zarówno w przypadku tej, jak i poprzedniej sektorówki warto podkreślić ich bardzo staranne i szczegółowe wykonanie. Spoglądając na nie, efekt dla oka był naprawdę przyjemny. Całość drugiej prezentacji dopełniała porcja ok. 60 czerwonych rac morskich.

To nie był jednak koniec atrakcji na ten dzień. Zaraz po wypaleniu się rac między trybunami pojawił się kolejny transparent. Viva la Wisła! Na sektorze zaczęły powiewać nasze klasyczne flagi w barwach, jak również specjalnie malowane na ten dzień 200 flag z herbem Wisły. Po odliczaniu z górnej trybuny poleciały przygotowane dodatkowo serpentyny, a na dole zapłonęło wpierw 140 rac, a po chwili jeszcze 60 świec dymnych w niebiesko-biało-czerwonych odcieniach. Argentyna niemal na całego ????

Tego dnia wspólnie z piłkarzami stworzyliśmy coś pięknego. Dziękujemy wszystkim za zaangażowanie, aby ten dzień wyglądał tak jak wyglądał - w kwestiach organizacyjnych, ultras, piłkarsko i z dopingiem. Dziękujemy również serdecznie za słuchanie naszych poleceń, wstrzymanie się z wchodzeniem na górne trybuny do momentu sygnału od nas. Podziękowania również za współpracę z rozwijaniem sektorówek, co szczególnie w przypadku oprawy nr 2 nie było najprostsze. Mamy nadzieję, że macie poczucie, iż było warto nam pomóc.

Jeśli zastanawiacie się ilu Wiślaków było na trybunach - ponad 20 tysięcy, dokładną liczbę ciężko oszacować, ale jest to na pewno nasz nowy rekord wyjazdowy.

Teraz czas napisać kolejną niesamowitą historię. Wierzmy w awans do końca, tak jak gniazdowy nawoływał do wiary w Puchar do ostatnich sekund meczu. Wszyscy na Lechię!

VIVA LA WISŁA!

Źródło: Ultra Wisła